Z końcem 2010 roku przyszedł bardzo trudny dla nas, czas który zmienił wszystko.
Byłam w drugiej ciąży i podczas tzw. połówkowego USG lekarz orzekł że nasz syn ma wodogłowie. Oczywiście nie był to jedyny lekarz jakiego odwiedziliśmy byliśmy u kilku specjalistów z dziedziny chorób prenatalnych i każdy lekarz mówił to samo…
Byłam wystraszona, zdruzgotana a nawet zła na całą sytuację.
Ale z drugiej strony zaczęłam też mieć wyrzuty sumienia. Pewnie pomyślisz ale czemu?
Otóż zaczęłam się zastanawiać czy ja sama nie mogłam przyczynić się do tej sytuacji bo te ciągłe wdychanie smrodu różnych płynów, dezynfekcja płynami na bazie chloru przeróżnych powierzchni np. blatów kuchennych , wnętrza szafek czy nawet zlewu!!
Przecież my to później zupełnie nieświadomie dostarczaliśmy do naszych organizmów razem z kanapką, która leżała na tym blacie czy ze świeżo umytymi owocami itd… i być może tamto moje rozumowanie nie było do końca logiczne to jednak miało przeogromny wpływ na dalsze decyzje oraz całe nasze późniejsze życie.